Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

161
JASEŁKA.

wość, czyniły myśl sama tego związku prawie świętokradztwem... Wstrzęsła się, pobladła, załamała ręce.
— A! to nowa kara boża! Nie wiesz chyba i nie pojmujesz jak jesteście blizcy siebie, że prawa bozkie i ludzkie was rozdzielają. Nigdy nie możecie być czémś inném tylko siostrą i bratem, nigdy żoną i mężem; karze Bóg, nie błogosławią ludzie, wyklina kościół, świat wyszydza i odpycha....
Lola pobladła jak marmur.
— To być nie może! rzekła. Cożem ja winna, że kocham? za cóż nam jednym na świecie ma być zabroniona miłość?
— Miłość braterska, ale...
Hrabina wytłómaczyć się jaśniéj nie mogła.
— Ale nigdy nie możecie być mężem i żoną...
— A na cóż mężem i żoną nazywać się mamy koniecznie? odpowiedziało dziecię czyste z uśmiechem anielskim. Ja nie pójdę za mąż nigdy, on się nigdy nie ożeni, pozostaniemy razem, wierni sobie, byle nam nic nie przeszkadzało całe życie zostać z sobą, patrzeć na siebie, kochać się, i kochać do śmierci.
— Ale świat? ale ludzie?
— A cóż światu i ludziom miłość nasza zaszkodzić może?
— Dziecko drogie! a! tego ci matka powiedzieć nie potrafi! Ale hamuj uczucie, póki nie pojmiesz wszystkiego, co dziś dla ciebie ciemne...
— Moja mamciu, to jakieś tajemnice, odparła Lola; ale powiedz mi choć to, dla czego kochać nie można, nie żeniąc się, i kochać serdecznie?
— Dość tego dziecię moje, dość, uspokój się. Niecił ci Bóg zeszle pokój, bo na mnie padła nowa trwoga, któréj ty nie pojmujesz...