Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

146
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Jerzy nie wdając się wcale w rozmowę, podpisywał wszystko, a że ta ceremonia przerwała im trio Mendelssohn’a, które grali przed chwilą, rzuciwszy pióro, szczerze i bez przesady zaproponował, aby wrócić zaraz do muzyki. Panowie ci siadali śmiejąc się na bryczkę, gdy fortepian brzmiał już na nowo rozpoczętém allegro.
— Słuchaj, rzekł Otto, gdy skończyli trio jedno i spróbowali drugiego: stało się! ale żeś głupstwo zrobił, to pewna.
— Jak to? i ty to mówisz?
— Ale-no posłuchaj. Najprzód wszyscy jesteśmy tego przekonania, że ojciec nie chciał cię wydziedziczyć...
— Jednakże na to ja żadnego dowodu nie mam, a na przeciwną wolę jego jest dowód...
— Teraz drugie, rzekł Otto. Pieniądz i majątek to siła; gdybyś miał miecz, a w chwili niebezpieczeństwa oddał go w ręce temu, który go użyć nie umie? Pomyśl tylko, ilu to szczęśliwych mógłbyś uczynić, iluby ci błogosławiło, ile tybyś zrobić mógł dobrego!
— Tak, a jeszcze więcéj gdybym miał skarby jakiegoś Monte-Christa. Ale cóż z tego marzenia, jeśli to nie jest moje!
— Któż wie? prawo wyrzeka i powiedziało za tobą.
— Sumienie ma także swe prawa i osądziło inaczéj. Niech żyje swoboda! sukmana! praca! cichy dworek i życie ubogie! Jam nie stworzony na pana. Co się stało, to się stało!
Po długiéj wieczornéj rozmowie, nazajutrz rano Jerzy niespokojny popędził do stryjenki, marząc coraz goręcéj w drodze o Loli, o spotkaniu z nią, o tém jak go powita, co będą mówili i jak rozkoszny dzień