Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

143
JASEŁKA.

że o tém wczoraj się dopiero dowiedziałem że nie rozumiem o co mnie posądzasz...
— Przecięż ci go oddają! ten majątek! Któż starał się o to?
— Ja nie wiem.
— Wpan nie wiesz!
— Ale to wiem, panie hrabio, że dziś, zaraz, gotów jestem napisać przyjęcie testamentu, zgodzenie się na to, abyś sobie wszystko zabrał.
— Jak to? spytał hrabia.
— Najprostsza rzecz w świecie. Każ posłać po adwokata, po księgi, napisać co potrzeba: podpiszę. Nieprawdaż, iż to dostatecznie przekona, żem mówił prawdę?
— Cóż chcesz za to? spytał hrabia z niedowierzającym uśmiechem, nie mogąc pojąć Jerzego i przypuścić, by był tak dziwnie bezinteresowny.
— Co chcę? tylko abyś mnie wpan nie posądzał! odparł Jerzy — i dał mi pokój!
Stryj nie wiedział co począć, zagryzł wargi. Jerzy dobył srebrnego zegarka, spojrzał nań powoli.
— Jest godzina dziesiąta, rzekł: jadę do Robowa, czekam tam do jutra, byście mi znać dali. Możecie zresztą przysłać adwokata, papiery, podpiszę co zechcecie.
— To bardzo pięknie, odezwał się nareszcie hrabia. No, ale kiedy tak... jeżeli już... szanujesz wolę ojca... no! to przecięż przyjmiesz coś od stryja.
Jerzy spojrzał nań z uśmiechem.
— Wszakże dziś mam wszystko, nie prawdaż? Gdybym chciał, oddałbym wam część tylko, a sobie bez daru drugą zostawił. Mogę mieć co sam wybiorę,