Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

137
JASEŁKA.

Otto padł ofiarą wzięty we dwa ognie przez małżonków, którym snadź chodziło o to, by Anecie i Jerzemu nie przeszkadzano. Jędruś pomagał w tém Stasi z bezprzykładném poświęceniem, potakując echem, lub niezręcznie dopełniając jéj myśli, którym dodawał niepotrzebnego akcentu.
Wśród rozmowy zatętniało przed gankiem i wszedł po chwili Maks, który, jak na młodego męża, trochę za nadto lubił oddawać wizyty w sąsiedztwie, i zawsze znajdował powód jakiś, dla którego z nim żona w żaden żywy sposób jechać nie mogła.
— A cóż to za szczęście! zawołał w progu: wszak tu i Ottona i Jerzego znajduję! i pierwszy podobno mogę mu powinszować!
— Powinszować! spytał Otto: czego?
— A wygrania procesu!
Jerzy zbliżył się zaczerwieniony, wszyscy otoczyli przybyłego.
— Ja żadnego procesu nie mam! przerwał Jerzy.
— Ale jakże? o testament!
— Jam żadnego kroku nie robił.
— Ja tego nie wiem, ale to rzecz najpewniejsza, że testament został obalony, i że fortuna powraca ci nazad, czego z serca winszuję. Zdaje mi się, że pewnie sztafetę zastaniesz w Robowie.
Jerzy zarumieniony cały, smutnie ręce załamał.
— Co to panu? spytał Jędruś: może wody z cukrem?
— To niepojęte losu prześladowanie! zawołał gorąco młody człowiek. Ja przeciwko woli mojego ojca! ja w procesie o testament!.. Ale to potwarz! kabała jakaś! intryga! nie wiem... Nie szedłem przeciwko testamentowi i nie pójdę.