Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

135
JASEŁKA.

bo ja tu nic... Jak w królewskim pałacu, a pachnie! pan czuje jak pachnie?
— Czuję, rzekł z uśmiechem Otto: istotnie to raj przypomina.
Juraś był zimny i pomieszany.
Aneta podała mu rączkę drżącą.
— A, przeciężeśmy pana zwabili do siebie! rzekła. Pan doprawdy jesteś dziki.
— Nie taję się z tém.
— Czy to prawda, przerwała matka: że pan tak długo bawiłeś w Krymie?
— I że byłeś Tatarem? dodał Jędruś.
Żona spojrzała na niego, ruszając ramionami, dając mu znać, że głupstwo powiedział, a on śpiesznie się poprawił.
— Że pan nie byłeś Tatarem...
Ale widząc, że i to nie do rzeczy, zamilkł kręcąc wąsa.
— Żyłem istotnie czas jakiś z Tatarami...
— Baraniną? spytał cichutko Jędruś, który chciał także koniecznie do rozmowy należeć.
— Nietylko w Krymie z Tatarami, dodał Otto, ale długo nad Dnieprem między ukraińskim ludem, i po ukraińskich dworach, i Bóg wie gdzie się włóczył, taki z niego utrapiony wędrowiec...
— A! bo podróże, to rzecz tak zajmująca! odezwała się matka.
— Podróże, to co innego, przerwał Otto; ale taka włóczęga potrzebuje ducha i sił młodych, bo żyć tém życiem, do któregośmy nie przywykli, wśród niewygód...
— Baraniną! poddał znowu Jędruś, chcąc swoje wiadomości o kuchni tatarskiéj zużytkować.