raju: tak! Licho wie zkąd się wyrwie, i zaraz chce się widzieć z samą panią...
Ten monolog, który cały doszedł do uszu hrabiego, przerwany został otwarciem drzwi od wschodów, i szeptem, który trwał minutkę. Poczém do salonu wszedł człowieczek niepoczesny w zielonéj wyszarzanéj taratatce, łysy, z wąsami, w którego oczkach tylko, do bladéj wstawionych twarzy, trochę życia niedogasłego świeciło. Był bardzo grzeczny, ukłonił się bowiem raz przy progu, w środku pokoju drugi, przystąpiwszy bliżéj trzeci, i choć go dumnie okiem mierzył pan Herman, uśmiechając się słodziutko i zacierając ręce, odezwał się:
— Mam honor się przedstawić w charakterze, to jest jako pełnomocnik panny Izabelli Moroszówny: Ignacy Żereba.
Pan Herman popatrzał na niego tylko.
— Panna Izabella Moroszówna — mówił daléj pełnomocnik — zaszczycająca mnie ufnością swoją, przez organ mój, czyli raczéj przez usta moje prosi, abyś WPan Dobrodziéj raczył w interesie, jakiby był lub mógł być, traktować ze mną; gdyż smutny stan jéj zdrowia nie dopuszcza, czyli nie dozwala w téj chwili saméj trudzić się rzeczoną rzeczą, czyli interesem.
Te wyszukane i dość nieszczęśliwie spreparowane słowa plenipotenta, który idąc za tradycyą swady staréj, nawet w najprostszych rzeczach czuł się obowiązanym do wytwornego wyrażania swéj myśli, nie inny sprawiły skutek na Hermanie, prócz wielkiego zniecierpliwienia. Zżymnął ramionami.
— Ale mój panie, ja mam interes czysto osobisty, który pośredników nie znosi.
Żereba rzucił na niego okiem podejrzliwém.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/78
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
72
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.