Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

19
JASEŁKA.

wę tracę, zabiorą mi chatę — zawołał wybuchając z rozpaczą — zabiorą mi dach mój! A gdzie ja się podzieję z dziećmi? A! panie hrabio, miéj litość nademną! miéj litość, dopomóż nieszczęśliwemu!
To mówiąc wstał Porciakiewicz i przypadł z ręką do kolan pana Hermana.
Hrabia pokiwał głową zamyślony.
— Najprzód kochanie moje, szanowny panie Eufrazy — rzekł powoli — powinieneś to wiedzieć, znając mnie trochę choć z języków ludzkich, że ja litości nie mam. Litość jest rzecz głupia, człowiek się przez nią robi ślamazarny, i potém sam jéj od drugich potrzebuje. Musisz i to wiedzieć także, że ja się sam prawie dorobiłem tego co mam. Było tam coś, ale obdłużone, a dziś i majątek niczego, i w szkatułce zapas jest; alem i pracował i skąpił od gęby sobie ujmując... jużcić, pozwól, nie dla tego pewnie, aby potém między ludzi rozdawać.
— Ale pan masz serce...
— Nie, nie, kochanku! zupełnie się mylisz; serca nie mam, litości nie znam. Nikomu pomocy nie odmawiam; że pieniądze są, nie taję, tylko mi zaraz potrzeba pokazać, że nie stracę, a zyszczę, bo do ofiar wcale nie mam ochoty i tychby się darmo odemnie spodziewać.
— Ależ ja jałmużny nie proszę! zawołał Eufrazy — datkubym nie przyjął, póki są ręce, co pracować mogą; ja proszę pożyczki, a jak się dźwignę, to zwrócę...
— Jakaż tedy pewność, panie Eufrazy?
— Praca moja i uczciwość...
— Uczciwość to jeszcze nie ewikcya, a praca!... A nuż WPan umrzesz, ja cię na tamtym świecie szu-