Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

223
JASEŁKA.

nie przypuszczał, by coś ciemnego w téj duszy młodéj mieszkać mogło.
Otto szczególniéj sympatycznie się czuł ku niemu pociągniony tą młodością bujną, tą miłością swobody i niezależności, szczerotą i prostotą, które znamionują poczciwość. Gdy mu tych dwóch wędrowników tak niespodzianie przypłynęło do Robowa, dusza jego poznała zaraz w jednym pospolitego, ale zręcznego człowieka, w drugim istotę, która pragnęła dobra, przeczuwała lepsze życie i instynktem szlachetnym szła ku jaśniejszym strefom. Na pospolitych ludziach Maks robił większe wrażenie, bo był niezłym aktorem; Janko dla głębiéj patrzącego oka przedstawiał ciekawe studyum, nieuderzające z razu, ale codzień nowemi pociągające zasoby. Szczególniéj ta obojętność na przyszłość, to zamiłowanie niezależności, oswojenie się i ukochanie ubóztwa, uśmiech na wszystko co mogło go spotkać, cieszyły Ottona, który w nich widział znamiona prawdziwie pięknéj duszy i charakteru. Sama ta łatwowierność i ślepota, z jaką przywiązał się do Maksa, wierząc pięknym jego słowom i udanemu zapałowi, w oczach Marzyckiego były zasługą, bo tak się nie daje wziąć na lep pospolitszy, ale ostrożny i przewidujący człowieczek. Wiara i ufność są cechą ludzi, którzy na nie zasługują sami.
Skromność, lekceważenie siebie, dodawały w oczach Marzyckiego wartości młodemu człowiekowi, widocznie zaniedbanemu, w którym czuć było wychowanie przerwane, niedopełnione, ale zarazem zarody najpiękniejsze i popędy, które skierować tylko potrzeba było poczciwie, by na dobrą powiodły go drogę.
Ze wszech miar nierad był Otto, widząc, że tak młoda, niezepsuta istota wpadła w ręce Maksa, któ-