Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

194
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

się nieco Fermer, że go zaraz nie proszono grać, a jeszcze bardziéj, gdy potém gra jego żadnego nie wzbudziła entuzyazmu. Otto wysłuchał go z jakąś poważnie litościwą fizyognomią i usiadł wzdychając; Martynko spuścił głowę i zarumienił się, nie śmiejąc w oczy spojrzeć wirtuozowi, który sam uczuł się jakoś śmiesznym, i mocno go to zabolało.
Grał bowiem dla otrzymania od razu stanowczego zwycięztwa swą wielką fantazyę pod tytułem: Niebo i Piekło, w któréj nagromadził mnóztwo figlów i effektów, ale sensu w niéj nie było ani za grosz, a logiki za szeląg. Była to łatanina przypomnianych tematów, waryacye bez związku z sobą, sztuczki i foremki różnego kalibru.
Maks uważał to za arcydzieło, chociaż i dziełem nawet nazwać się nie mogło. Otto nie przywykły do takiéj kociéj muzyki, pisanéj bez znajomości sztuki i natchnienia, milczał.
Wreszcie spytany przez autora, rzekł otwarcie:
— Nie zrozumiałem.
— W istocie — odparł Maks — nie jest to łatwe do zrozumienia; jest to pierwszy zarys olbrzymiéj epopei muzycznéj.
Martynko, który znał się z wielkim stylem i prostotą Haydnowskiego Stworzenia Świata i Siedmiu Słów Boleści, uciekł do drugiego pokoju, obawiając się parsknąć.
Maks mimo dość zimnego przyjęcia, pozostał w Robowie, bo nie miał co nadal począć z sobą. Jankowi tu dobrze było, choć w wielu rzeczach nie zgadzali się z Ottonem, bo Zbój był apostołem dzikości i swobody nieukróconéj, a Otto tyle znał świat, że się nie mógł podobnemi teoryami zabawiać; coś było w tém