Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

159
JASEŁKA.

Wtém Radwanowicz zadyszany przybiegł powitać pana.
— O! witam professora! A i pan gdzieś byłeś na wędrówce?
— Tak jest, chodziłem do księdza Magnackiego, do starowiny. Po pańskim wyjeździe solitudo magna, pustynia afrykańska, step, tęsknota nieprzezwyciężona, szwajcarska, alpejska, która, jak wiadomo, chorobą jest. Malum necessarium. Zkąd: Necessitas frangit legem... Salus populi... i tym podobnie.
Tu się zakaszlał.
Hrabia splunął.
Pięknieście tu — rzekł — gospodarowali bezemnie! Toż to słyszę Seredowiczowa nawet ani razu przy dojeniu krów nie była!
To śmiałe twierdzenie, które hrabia a priori rzucił, mające postać rzeczy już mu doniesionéj i zbadanéj, przeraziło szybkością, z jaką się rzecz dostała do uszu hrabiego. Lacyna pomyślał o wódce, którą wieczorami sprowadzał; Radwanowicz o pożyczonéj ukradkiem książce do miasteczka; na wszystkich skóra ścierpła.
— O ho! są szpiegi we dworze — zawołał w duchu Lacyna — to już nie ma wątpliwości... chłopcy donoszą... No! jeśli już tak, to żyć nie będzie można...
— Ja tam o Seredowiczowéj nic nie wiem, rzekł regentowicz; a co do mnie należy kobiece gospodarstwo?
— Za pozwoleniem! odpowiedział hrabia: do ciebie nic nie należy i wszystko należy; ty jesteś okiem mojém. Powinieneś nic nie czyniąc, wiedzieć o wszystkiém. Do mnie należy i męzkie i kobiece gospo-