Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

149
JASEŁKA.

I milczący zasiadł w krześle. Hrabia Rajmund dał znak bratu, że na niego czeka, i obaj wyszli zostawując Żółtowskiego z Ottonem.
Po wyjściu braci, spojrzeli na siebie przyjaciele. Otto odetchnął swobodniéj; Żółtowski, który był spotniał, otarł czoło chustką i siadł zamyślony.
— Niespodziane spotkanie — rzekł Otto. — Co się to z tego człowieka zrobiło?
Żółtowski ruszył ramionami, wstrzymując silnie język za zębami; ale w końcu przywykły z Ottonem być szczerzéj, wybuchnął:
— Oj to prawda! zawołał: człowiek ten to ogromna zagadka: egoista, samolub, skąpiec, zimny, jeszcze gorzéj się spotwarza sam niż jest; a nie wiadomo: czujesz jednak, że w nim coś niezłego siedzi. Musisz wiedzieć jego historyę? Kochał się i nie ożenił dla tego, że kochał; potém ożenił się nie kochając; żonę, mówią, zamęczył swoim despotyzmem; syn mu gdzieś uciekł, bo go także chciał podług swojéj idei wychowywać, aż nie wytrzymał. Serce może i dobre, ale w głowie dzikie rzeczy.
Tu postrzegłszy się, że za daleko wędrował, Żółtowski urwał nagle.
— Kończże! dodał Otto.
— Co tam! niem a co gadać! Głowie się jego zdaje, że ona panować powinna; w tém bieda cała. Sercu nie wierzy, a jednak jest to co ma najlepszego; walczy z niém. Przysiągłbym, że w gruncie najpoczciwszy, choć na oko tyran i sknera.
— Czasem się to trafia, że człowiek tak się omyli, i to co najlepszego zmarnuje, aby w sobie dyabła wyhodować. Ręczę, że gdyby był muzykiem, wszyst-