Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

117
JASEŁKA.

wania naśladowały dość chudo i niezgrabnie zabytki Herkulanum i Pompei. Wszystko tu nosiło tę cechę. Salon był zimny, niepiękny, od razu czułeś, że w nim nigdy nie było życia. Sama pani przyjmowała w swoim saloniku, a ten urzędowy i paradny stał pustką całe miesiące i okrywał się pyłem.
— Dać znać pani hrabinie! zawołał gospodarz — pannie hrabiance!
Ale zaledwie tych słów domówił, obie panie ukazały się we drzwiach bocznych, z pośpiechem idąc powitać Hermana, który długo w nie uważnie wpatrywać się począł z uczuciem jakby tęsknego politowania nad ich losem.
Hrabina uczuła na sobie ten wzrok badawczy, i zarumieniła się od niego. Herman nie znał prawie Loli, ktoréj nie widział od dziecka; zdziwił się zastając ją śliczną, wyrosłą panienką.
— Już też się temu ani dziwuj, ani nam wyrzucaj, odezwała się swobodnie Lola. Myśmy do ciebie, stryjaszku, przyjechać nie mogły, ty do nas nie chciałeś, a ja musiałam rosnąć. Ale ja trochę ciebie stryju pamiętam.
Hrabia który powagę posuwał do śmieszności i drobnostek, zgorszył się tą żywą apostrofą córki, i ruszył nieznacznie ramionami, mówiąc w duchu:
— Zawsze ta krew szlachecka! co pomyśli, to i powie!
Hrabina i Lola zajęły się zaraz przyjęciem gościa, który po chwilce poprosił, aby mu dano pokój na spoczynek, i przemówiwszy jeszcze słów kilka do kobiet i brata, wymknął się z nim razem do naznaczonego sobie mieszkania. Ponieważ goście rzadko tu bywali, i o pomieszczenie wygodne nie było łatwo, bo