Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jaryna.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawał mu poważną minę. Znać było że życie zeszło mu w pracy, bo i ręce namulane i twarz ogorzała a zmarszczkami poorana, dowodziły tego. Łagodny, pokorny, nie daleko poglądający się w przyszłości, rad był swojemu życiu, nie wiele żądając od losu byleby mu na polu urodziło, w oborze nie chorowało i na jarmarku się powiodło. Dzień od dnia ciągnął sobie życie, nie myśląc o niem, nie bardzo łamiąc głowę nad jutrem i szukając zawsze sposobu upatrzenia sobie czegoś dobrego nawet w tem co dla niego było przykre i gorzkie.
Żonę, dobrą kobiecinę, ale ruchawą, niespokojną i do zbytku kłopoczącą się wszystkiem, zawsze strofował za te frasunki bez powodu, za lamenta nad każdem zabranem przez jastrząbia kurczęciem; za strachy przedwczesne i niepotrzebne. Ile razy Kulina poczęła rozwodzić przed nim żale, odpowiadał swoją piosenką zwyczajną:
— A Pan Bóg?
Kulina była suchą kobieciną, z żywemi bardzo oczyma, roztropnem wejrzeniem; ale twarz jej nosiła ślady schorowania i skłopotania, cerę miała wyżółkłą, usta zbladłe, i często kaszel przerywał jej mowę.
Ostap zbliżył się do nich, a jak tylko go ujrzeli, otoczyli go radośnie witając każdy po swojemu. Kuźma uśmiechnął się szeroko, wołając: Bóg zapłać! przecieżeście o nas pamiętali! — A Kulina bijąc się po głowie dodała: Właśnie nie mamy go czem tak przyjąć jak potrzeba i jakby się chciało. To zawsze nieszczęśliwe!
— No! batku — rzekł poważnie zdejmując czapkę, Bondarczuk — służyłem ja wam jak mogłem, a teraz do was z prośbą przyszedłem, nieodmówcież mi na wzajem.
Stara uderzyła się po twarzy. — Nieszczęście! czego to on zażąda. Kuźma odkrył także podłysiałą głowę i trąc w ręku barani kołpak odezwał się:
— Nie godzi się tak mówić — co każecie to zro-