Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Hybrydy.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sama miała przebywać. Panna Burska nieładna, niemiła, niezbyt młoda, nie była dla niej wcale straszną rywalką, — a hrabina mogła maskę młodości wiekuiście zachować — jak Ninona!
Wprowadzony w dom prezesostwa przez hrabinę, obdarzony przez nią lekkomyślnie tytułem, zbogacony romantyczną historyą jakąś zapewniającą mu gdzieś i kiedyś milionowy spadek — Darnocha zyskał sobie nadzwyczajną potulnością, pokorą, usłużnością, pochlebstwem — rodziców względy i fawor widoczny u panny. Zręcznie dosyć wynosił on wielkość i znaczenie prezesa jako męża politycznego; prezesowej smak i dowcip, wielbił niemal na klęczkach, a pannie... wmówił, że jest najdystyngowańszą istotą... wybraną, jakiej równej nie mają dwory monarchów i najstarsze dynastye...
Nie mogąc oczywiście wbrew zwierciadłu chwalić piękności, unosił się nad tem je ne sais quoi de distingué, de noble cette superiorite innées... cet instinet.., etc...
Panna uwierzyła, iż jest niezrównanie dystyngowaną, a była w istocie niesłychanie śmieszną parafianką.
Nawzajem w domu prezesa chórem wszyscy unosili się nad wychowaniem, talentami, powierzchownością, zdrowym sądem — taktem młodego człowieka.
Za dystynkcyę, panna Hersylia odwdzięczyła mu się tym — taktem.
Burskiego to dla Darnochy jednało, że go widział protegowanym przez wszechmogącą hrabinę