Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Step to był dosyć szeroki, w oddaleniu już łysemi tylko pagórkami opasany, spalony od słońca, wyschły, żółty, dziki.... Resztki bujnych na wiosnę traw teraz sterczały łodygami wyschłemi. Gdzieniegdzie widać było kurhan krągły, a na niektórych z tych mogił odwiecznych, sterczały na pół w ziemię zapadłe, dziwne, nieforemne, z kamienia wyciosane posążki, jakby niewiast na kolanach trzymających naczynia....
W stepie mało było życia śladów, gdzie niegdzie niezatarte jeszcze koczowiska tatarskie, pokopane na ogniska jamy, powybijane kołami dziury i ziemia końskiemi kopytami zbita. Po nad łożyskami wyschłych strumieni, trochę krzaków, stepową okrytych kurzawą, a w krzakach trochę życia, zwierz dziki — ptaków stado....
Jak okiem zajrzeć łyse wzgórza, poryte strumieniami i rozbiegające się w różne strony. W Bałkach musiało się kryć, jeśli było, jakie życie. W prawo można też dostrzedz było w oddali jakby tabun koni pasący się w cieniu wzgórz i poruszający czasami.
O rannej godzinie od strony Gródka zjawił się jeździec na stepie, para hartów za nim; jechał wyciągniętym kłusem, koniowi puściwszy cugle, bez drogi. Koń wiedział znać dokąd ma iść i mierzył czując tabun ku swoim. Dzień był ciepły jesienny, a na stepie przypiekało. Coraz bliżej i wyraźniej ukazywało się stado — aż konie poczęły od niego rżeć ku jeźdźcowi, i koń im odpowiadał. Charty poparły przodem, jeździec parę razy konia uderzył i w czwał zbliżył się ku tabunowi.
Tabun sobą zakrywał obozowisko u wnijścia bałki nad strumieniem. Nędznie ono wyglądało, kilka namiotów z ciemnych wojłoków, ciemnych i małych,