Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historya o Janaszu Korczaku.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zająć bramę, nie było sposobu obronienia jej. Jabłonowski z przerażeniem, ledwie uspokoiwszy się o jedną połać, wpadł na górne piętro pierwszej bramy i tuż pod nią zobaczył tłum Tatarów; z wszystkiemi siły trzeba było teraz przenosić się tu, gdzie niebezpieczeństwo było najbliższe. Śmigownica wczoraj na dalszą wymierzona metę posłużyć tu nie mogła, bo Tatarowie byli u stóp samych wrót i bili w nie kamieniami, siekierami, drągami. Z okien zaczęto strzelać i rzucać cegłę, gruz, bruk.... a głownie pozostałe od wczorajszego pożaru.
Niewiele to wszakże pomagało, bo rozwścieczona obroną dzicz.... po trupach poległych parła się i cisnęła ku wrotom, które nie długo wytrzymać mogły. Jabłonowski obrachował już, że dolnego zamku obronić nie będzie w stanie. Zdało mu się koniecznością ograniczyć na górnym. Natychmiast śmigownicę kazał przenosić na górny, a gromadzie nieszczęśliwych chronić się za drugie wrota. Pierwsze tymczasem ludzie zamurowywali kamieniem, który ze spalonego noszono budynku.
Grożące niebezpieczeństwo podwajało siły. Płacząc i rozpaczając pomagali wszyscy aż do dzieci. Wozy, mienie wszelkie, starcy, kobiety zaczęły już zalegać ciasne podwórko górnego zamku. Miecznikowa dostrzegła to i zrozumiała, że niebezpieczeństwo się wzmogło. Uścisnęła córkę, pomodliły się w milczeniu i zeszły obie aby i swoje ręce ofiarować tam, gdzie ich brakło, a nadewszystko serca mężne i myśl nieustraszoną.
Żudra nie mówił słowa, dźwigał, kierował, nabijał broń, dozorował, i czując, że na drugich wrót obronie teraz najwięcej zależeć będzie, jął się około ich opatrzenia. Musiano kamień przygotowywać dla