Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mnóstwo zatrudnień, różne przyczyny, o których długo byłoby rozpowiadać, nie jestem zupełnie swobodny.
— Cóż się stało?
— Nic... zmiany, okoliczności, interesa.
— Może co złego?
— Nic złego, wszystko jak dawniej — odpowiedział zimno — jeślibyś w przypadku potrzebowała czego odemnie, przyszlij tutejszego chłopca, wiesz gdzie mieszkam, napisz słów kilka.
Milczeli, Julji się serce krajało z żalu, ale wszystko zamknęła w sobie. To zapowiedzenie wczesne, ta groźba niejako, była dla niej zrozumiałą, dręczyła ją okropnie, ale nie wymogła na niej najmniejszej oznaki czułości; dziewczynka powiedziała sobie, że dla przyszłości ich obojga, musi wszystko pokryć w sobie i miłość swoją Bogu tylko i swemu sercu zostawić; powiedziała i dotrzymała. Edward znowu marzył wielką ofiarę z siebie dla niej i postanawiał nie odkryć przywiązania, które jej mogło być tylko nieznośnym ciężarem, bo nie podzielając go, przez wdzięczność, przez położenie swoje przyjąćby je musiała.
Tak oboje walczyli z sobą, nie wiedząc o swoich cierpieniach. Bez wątpienia Julka i więcej uczyniła i więcej cierpiała, Edward miał tysiąc na świecie wynagrodzeń, ona żadnego; on mógł zapomnieć o niej w tłumie innych, ona była jedna i sama musiała wystarczać sobie.
Kilka dni tak przeszły, kilka dni długich, okropnych, smutnych, w przeciągu których ledwie się parę razy widzieli, a skutkiem walki wewnętrznej, skutkiem tego rozdziału, zimniejsi byli z sobą niż kiedykolwiek, mniej się coraz rozumieli. Tracąc się z oczów, witali się potem