Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się własnego serca, udałam nieczułość, teraz on mnie nie chce widzieć nawet, on mnie może ze wszystkiem opuści. Chwaliłam mu się wdzięcznością i przyjaźnią! A! gdyby wiedział, ile więcej czuję dla niego... Lecz on tego nigdy wiedzieć nie będzie, tajemnica moja umrze ze mną... Mój Boże, mój Boże, czemuż ja tak cierpię, gdym tylko raz go nie widziała przez dzień, już mi się zdaje, że wieki jak mnie opuścił, żem najnieszczęśliwsza. Jak-że ja wytrzymam dalej, jak-że ja zniosę ciężkie moje ofiary? Ach! Matko Boża, dodaj sił swemu dziecięciu!

XIII.

Nazajutrz Edward z rana zaraz, raniej niż zazwyczaj był u Julki. Pomimo mocy, którą miała nad sobą, niepodobna jej było nie pokazać trochę smutku, snującego się po twarzy. Udawała wesołość, ale to udawanie tak było niezgrabne, że je łatwo poznał nawet Edward. Wczorajsze lepiej jej się udało; dziś nadto czuła, żeby mogła obojętność wygrać zupełną. Nie śmiała wszakże spytać o przyczynę wczorajszej niebytności; zdawało jej się, że ją wiedziała, bała się rozmowę w tę stronę zawracać. Edward sam się tłumaczył.
— Byłem trochę chory, trochę smutny, trochę zajęty, kilka razy szedłem do ciebie, zawsze mi coś przeszkodziło.
— A! panie — przerwała Julka żywo — po tylu ofiarach dla mnie, śmiałażbym pomyśleć, nietylko wymagać, abyś z najdroższego czasu jeszcze dla mnie czynił ofiarę? Godziż się, jakby tłumaczyć przedemną, gdy i to łaska, jeśli tu kiedykolwiek zajrzysz?