Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i coraz wykrzykiwał z podziwu nad jędrnym charakterem niewiasty.
Gdy skończył stryj, wojewoda się zadumał.
— Ciekawym, rzekł, jak się ta historya rozwiąże. Volens nolens, jadę w tropy za wami, spodziewam się tedy, iż się w Dreznie zobaczymy i że mnie asindziéj odwiedzić raczysz. Tym czasem piję za zdrowie pięknéj synowicy waszéj i sukurs jéj podróży. W żadnym razie żałować nie będzie, że ją przedsięwzięła, bo gdyby męża nie znalazła, adoratorów natomiast kopami liczyć będzie. Gdyby się na dworze pokazała a! no, nie ręczyłbym i za króla jegomości, choć nam trochę ociężał. Mogłaby Denhofowéj niechcący stołka przystawić.
Domawiał tych słów pan wojewoda, gdy Eligi, który był wstał i na dymiące szczęty spalonéj od piorunów karczmy poglądał, otoczonéj ludu tłumem — aż krzyknął czegoś z podziwu.
— Co tam waszmość zobaczyłeś! spytał wojewoda.
— Nic tak osobliwego — ale znajomego tylko, któregom się tu widzieć nie spodziewał. Muszę zobaczyć co tu go przyniosło.
Puścił go tedy gościnny wojewoda. Przed gospodą stał z ludźmi swemi pan Seweryn Trzaska i rozglądał się gdzie zajechać.
— A pan tu co robisz? podbiegłszy spytał Eligi — w Imię Ojca!
— Jak mnie widzisz w kłopocie jestem, obojętnie odparł Trzaska — referendarz wysyła mnie do Dre-