Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słowa, czarno ubrana weszła Elżusia, piękna zawsze, ale wielce zmieniona i bledsza a mizerniejsza niż kiedy... P. Gracyan przywitał ją uniżenie.
— Właśnie pytałam jegomości o Zygmunta; co się z nim stało?... Jest w Krakowie?
— Tak, przywiozłem go gwałtem, odpowiedział Gracyan — ale bardzo chorego... krew mu się w podróży rzucała często... Smutny i zbiedzony do niepoznania. Do domu go namówić na żaden żywy sposób nie mogłem... został w Krakowie, a wioskę za cobądź sprzedać mi kazał.
Okoń ręce załamał i starą głowę spuścił na piersi.
— Któż to tam kupi?
— A no, kupujcie wy, albo raczéj pomóżcie jejmości do kupna... Zygmunt ceny wysokiéj nie zakłada, pani ma posag, ja mojéj należności zaczekam.. trochę trzeba pieniędzy dla Piętki, a inne interesa pozostaną przy gruncie.
Nie było na to odpowiedzi, bo ojcioc Elżusi nie zwykł był interesów robić pośpiesznie — namyślał się i ważył — Elżusia nie odzywała się. — Zaproszono tylko Borodzicza, ażeby pozostał dla narady.
Cały dzień zeszedł na gawędzie ze starym, który długo rozprawiać lubił o każdéj rzeczy — do czego się Elżusia nie mięszała. Zaczęto rachować na papierze ile wioska była warta, za ile ją kupiono, ileby potrzeba gotówki... Zeszedł dzień na tych projektach.