Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

robie, a twarz o niéj najlepiéj powiedziała — zmiękli wierzyciele i przystąpili do układów. Borodzicz zapaśne pieniądze miał: płacił talarami i obrączkowém złotem. Gotówka ta wymownie do serc przemawiała.. Zygmuś do niczego się nie mięszał, patrzał sobie zdaleka i drwił z niemiuszków... Drugiego dnia Dziemba oznajmić przyszedł, że w gospodzie już jejmości nie było, gdyż ze stryjem Eligim summo mane wyruszyła, o czém nawet Borodzicz nie wiedział, pociągnął za nią i Wojewoda z karłami...
Wierzyciele jednak nie mogli być tak rychło pozaspokajani, a kłopotu było z niemi podostatkiem, musiano parę dni posiedzieć jeszcze... Zygmunt kupiwszy nie brzydki wcale naszyjnik także z granatów, zawiózł go Fifinie i pożegnał ją jak dobrą siostrę... widząc jak nad nim płakała... i jego kaszlem się trwożyła... Resztę czasu leżał lub chodził po izdebce, do niczego wielkiéj nieokazując ochoty. Milczący był, a jeśli usta otworzył, nielitościwie szyderski.. Dziembie takie nauki dawał, że byłoby się chłopcu żyć całkiem odechciało, gdyby je brał na seryo... Naostatek Borodzicz niemało się napociwszy, i spisawszy ogromną cedułę summ, które popłacił... w któréj ze czterdzieści razy, ytem... stało, za najosobliwsze kupna i sprawunki... odetchnął oznajmując że wszystko zregulowane było, i że jechać mogą.
— Wieźże mnie, jak wola i łaska, rzekł Piętka — tylko pozwól, ażebym na wyjezdném jeszcze jeden święty dług oddał...