Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozumna i wielkiéj woli; z niéj pani łowczyna wymiarkować mogła czém córki były, bo prawie zawsze matka je tworzy na obraz i podobieństwo swoje. Podobał im się dom i ludzie i panny, szczególniéj najstarsza Elżusia i łowczemu i łowczynie. Dziewczyna była jak łania, wzrostu słusznego, zbudowana krzepko, rumiana, oczki wesołe, śmiała i raźna, piękna na podziw, bo ze wszystkich sióstr krasą się odznaczała; ani blondynka jasna, ani zbyt ciemna brunetka, włosy miała kasztanowate, pozłociste, a warkocze gdyby u królowéj. Przytém rączka i nóżka maluśkie, drobne, zgrabne: słowem, że najwybredniejszy człek nie znalazł w niéj do przyganienia nic, chyba to, że była śmiała jak mężczyzna i gusta miała trochę nie kobiece. Gdyby jej byli konia pozwolili, pewnieby sobie rady z nim dała; z muszkietu i pistoletów strzelała dla zabawy i takiéj wprawy nabrała, że aż podziwiano celność jéj strzałów; nieraz pono ojcu się do wilka na polowanie wprosiła nawet, o czém w domu mówić nie było wolno. Mimo takiego temperamentu kochali ją wszyscy, bo dobra była jak anioł i do poświęcenia chętna, a dla chorych i dla ubogich ostatnią sukienczynęby oddała; ale za to o pokrzywdzeniu czyjemś, o złych sprawach, o nikczemności ludzkiéj przy niéj mówić nie było możua, tak to ją oburzało... Matka, która u książąt Lubomirskich wychowała się z wojewodziankami razem i była jak powiadają i do stroju i do łoju — córki nauczyła potrosze i języków i mu-