Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Herod baba.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozpowiadać o Francuzicy jaka to miła i pełna talentów kobiecina, jak skacze, jak śpiewa i jak swojego czasu poważną nawet a przyzwoitą być umie; dodał, że się w niéj na zabój kocha, że jest nadzwyczaj szczęśliwy i że póty ztąd nie ruszy, choćby po niego dziesięć żon przyjechało, póki do dna tego kielicha nie dopije.
— Jednakże ciekawym — dorzucił Zygmuś — co ona tu ze stryjem Eligim pocznie, gdy się nareszcie przywloką? Najprzód, licha zjedzą, żeby mnie znaleźli, powtóre figle im będę płatał... i zemszczę się za to prześladowanie. No! kiedy wojna! to wojna!
— A jakby się jéjmość do króla udała zapytał Dziemba.
Zygmuś za boki się wziął ze śmiechu.
— Doskonaleby trafiła! albo to on lepszy! Ale jejmość nadto rozumna, żeby miała sięgać tak wysoko... a stryj Eligi dobry na zające nie na takie kozły jak ja.
Poczęli tedy pić, a że skromnego Dziemby nie dosyć było Zygmusiowi, dobrał sobie dwóch jeszcze towarzyszów i tak noc spędzili do rana... Pokładli się spać na ławach ponakrywaui płaszczami, a przebudzili się aż na śniadanie.




Po przebytym dość długim i nudnym dniu w małéj mieścinie, ruszyła Elżusia rano w dalszą drogę