Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziemy bez jego kooperacyi; tego, co mybyśmy ofiarowali, przebaczenia i zapomnienia, duma mu przyjąć nie pozwoli.
— Gdyby Stolnik chciał krok uczynić, choćby prostą grzeczność! — szepnął Teodor.
— Kandydat do korony nie może się upokarzać przed nieprzyjaciółmi jawnymi, choćby nawet przed szwagrem...
Ręką zamachnął książę.
— Dziś to nam już nie bardzo potrzebne.. Dni władzy Hetmana są policzone...
U Dra Clement’a znalazł Paklewski, przyszedłszy, wiadomość, iż Hetman nie byłby pewnym układom przeciwnym.
— Niech-że się pani Hetmanowa stara i zrobi krok jaki — rzekł Teodor — a ja, przy zdarzonéj zręczności, z drugiéj strony skłaniać będę, aby nieodpychano układów.
Najwłaściwiéj było-by, aby się spotkali u pani Pisarzowéj Litewskiéj (Ogińskiéj), córki Ks. Kanclerza...
Myśl tę poddawszy, przez dni kilka nic o jéj urzeczywistnieniu nie słyszał Paklewski, gdy Clement jednego ranka przybiegł do niego z oznajmieniem, iż Hetmanowa z kuzynką swą mówiła o tém, i męża skłoniła do wizyty i spotkania; szło o to, aby Kanclerz i Wojewoda Ruski zgodzili się przyjechać i — traktować...
Teodor bardzo zręcznie, odnosząc papiery Księciu, napomknął, jak o plotce, o rozsianéj wieści, iż Hetman ma być u pani Pisarzowéj, w nadziei, że tam kiedy Książąt zobaczy.
Stary spojrzał bystro i ramionami ruszył pogardliwie.
— Dla czego-by to nie miało być! — rzekł — zechce submissyą swą oświadczyć, i jak od początku należało, z nami iść razem, drzwi przed nim nie zamkniemy; lecz jeśli myśli stawiać warunki!...
Rozśmiał się Książę i zaczął o czém inném.
Dawszy początek temu, Paklewski, przez uczucie jakieś miłosierdzia nad Hetmanem, nie spoczął, aż doprowadził do skutku widzenie się Czartoryskich z Branickim u pani Pisarzowéj.
Nieszczęściem, wyjeżdżając z domu, Hetman, zawsze chwiejny w swych postanowieniach, uznał potrzebném pójść, zasięgnąć rady chorego Starosty Brańskiego, który na swą sciatykę od kilku dni cierpiał. Starzeński, zgryźliwy, zarozumiały, przesądne mający wyobrażenie o potędze Hetmana, chociaż się nie sprzeciwił zgodzie, chciał ją miéć wytargowaną w dobrych warunkach — radził się trzymać i na łaskę nie zdawać.
Pojechał Hetman do pałacu Ogińskich, gdzie zastał już Kanclerza i Wojewodę Ruskiego. Oba oni okazali mu twarze wesołe i dosyć na pozór przyjaźne. W obejściu się ich jednak widać było, że, siebie pewni, nawet nie raczyli