Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Grzechy hetmańskie.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyżyny znowu spadli w odmęt jakiś. — Jadę, nie z kondolencyą, ale z pomocą. Od was zależéć będzie przyjąć ją, lub odrzucić.
Teodor spojrzał pytająco.
— Jestem pewny, że Hetman pomoże wam do odzyskania zajechanego majątku, no, i do układów z tym rabusiem... Badałem go.
— Mówcie z matką moją — odpowiedział Teodor — ja się sam na nic ważyć nie mogę.
Gdy do dworku przybyli, Clement pozdrowił wdowę i zagadał naprzód, iż słysząc o tém, że słabą była, przyjechał z radą.
— Z mojéj choroby — odezwała się wdowa, — śmierć tylko uleczyć może! Daj mi pokój z lekarstwami.
— Uleczyłby panią moję spokój o przyszłość syna! — dodał Clement — nie prawdaż?
Nie odpowiedziała nic.
— Ten nieszczęśliwy proces was męczy — mówił Francuz. — Byłby sposób łatwy ukończenia go.
Bystro spojrzała nań Łowczycowa.
— Jaki?
— Pozwolić, aby wam Hetman dopomógł! — dokończył Clement.
— Hetman!! nam! mnie! — odezwała się, dumnie podnosząc głowę — nigdy w świecie! Raczéj zginąć. — Od tego człowieka dobrodziejstwo przyjąć — to policzek!!
Zerwała się z siedzenia, i porzuciwszy doktora, wyszła do swego pokoju. Doktor już nie śmiał wznawiać o tém rozmowy; ze spuszczoną głową odjechał smutny.
W ganku Teodor go ścisnął za rękę.
— Byłem tego pewnym! — rzekł cicho.


∗             ∗

Nastały dni ciężkie dla Teodora, bo na jego niedoświadczone ramiona spadły ciężary, które, przy największém męztwie, podźwignąć było trudno. Matka modliła się, płakała, niepokoiła i, chcąc radzić, na coraz nowe wpadała myśli, jedne od drugich mniéj praktyczne, których wszakże wykonania domagała się z największą niecierpliwością. Trzeba było z jednéj strony pilnować processu z zajadłym Kunasewiczem, który umiał ze składu okoliczności korzystać, z drugiéj starać się o to, aby miejsca i łaski Księcia Kanclerza nie stracić, naostatek biedną matkę uspokajać i pocieszać.
Ponieważ od Kanclerza po kilkakroć przychodziły listy, domagające się powrotu, a odpowiedzi na nie, proszące o zwłokę, najmniejszéj tam nie miały wagi, Łowczycowa więc zażądała od syna koniecznie, ażeby choć na kilka dni do Warszawy pobiegł i ustnie o swém położeniu Kanclerza uwiadomił.