Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 2.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —

chmurzy i podnosi brwi, jakby je kto pociągał sznurkami. Ręce, nogi, głowa, ramiona, wszystkie części ciała są u niego w ruchu gwałtownym bez najmniejszej przyczyny; nigdy nie stanie naturalnie, nie usiądzie spokojnie, nie podejdzie po ludzku; stojąc kołysze się aż strach żeby nie upadł; siadając pada i wywraca się w krześle; idąc skacze, wykręca się i konwulsyjnie rozpręża. Tak nawet nic nie robiąc, prowadzi życie bardzo czynne.
Długi wąs białawy spada mu na wygoloną twarz, włos na głowie wcześnie podłysiał, resztę zarzuca na tył. Nosi zwykle krótką lisiurkę lub kozaczkę, w zimie podbitą najzwyklej prostym kożuszkiem; szarawary ogromnie szerokie skórą wyszywane, pasek kaukazki srebrem nabijany, na szyi chusteczkę jasno-ponsową lub niebieską, zawiązaną niedbale. Na piątym palcu ręki połyska maleńki pierścionek. Piękny wyżeł siedzi u jego kolan, potrząsając obrożą bronzową; młodzież go otacza; on rozprawia o swoich siwkach, których cuda opowiada z tą pewnością siebie, jaką daje siła pięści, młodość i pieniądze.
Byłby śmiesznym, gdyby strasznym nie był; tymczasem choćby kto i rad pośmiać się z niego lub zaprzeczyć dziejów koni, psa i dubeltówki, nie odważy się, bojąc się kułaka, szabli, pistoletów i wszystkich następności, jakie za sobą pociągnąć może zaczepka Paliwody.
Paliwodzie, pomimo wad charakteru, a raczej wychowania, szlachetności, dobrego serca, uczciwości nawet, nikt zaprzeczyć nie może; jednakie codziennie robi srogie głupstwa, które często na charakter jego cień rzucają. Z matką, najlepszą kobietą, poróżnił się