Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziecię Starego Miasta.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
20
J. I. KRASZEWSKI

nie było można. Chłopak wykołysany serdecznie, rozwinął się też sercem cały, rozkwitł uczuciem i prawdziwą dla niej był pociechą. Jędrzejowa sama dobrze nie wiedziała, jaki dlań stan obrać, jakiego mu życzyć stanu; wiedziała tylko, że wielka uczoność najczęściej łachmanami świeci; nie bardzo mądrzy są szczęśliwi wedle świata i władcami jego, ale bardzo zręczni... Nie zapragnęła wszakże dla syna wielkości, ani znaczenia, okupionego sumieniem! Chciała dlań lżejszego bytu a poczciwej doli. Do porady nie miała nikogo prócz starego profesora, który dawniej mieszkał w jednym z nią domu, a często u niej jabłka kupował, bo Jędrzejowa była owocarką. Czapiński rozumnie jej poradził, aby dała Frankowi samemu wybrać sobie stan wedle serca i skłonności.
Tak się też i stało. Franek okazywał zdatność i ochotę niezmierną do rysunków, więc, choć malarstwo nie obiecywało złotych gór (raczej malowane), Jędrzejowa nie sprzeciwiała mu się, gdy począł się na artystę kierować.
Franek nie zaniedbywał wykształcenia, bo już zrozumiał, że sztuka wymaga nauki i bez niej nie jest nigdy pełną i samoistną: ale namiętnie oddał się malarstwu, które go ku sobie ciągnęło niepojętą siłą i urokami.
Szło mu wcale dobrze; nauczyciele rokowali wiele, a skromność chłopca najlepiej dlań wróżyła. Bywały chwile, że się wielce uradował jakimś szkicem; nigdy jednak chwila ta natchnienia nie wbijała go w dumę... Widział przed sobą niezmierzone światy do zdobycia.
Wspomniany przyjaciel pani Jędrzejowej, emeryt, profesor Czapiński (który jednak, pedagogiczną zachowując powagę, ledwie zstępując z wyżyn nauki, w której był zatopiony, raczył czasem łaskawie do niej przemówić), dawno się był wyniósł z domu, zajmowanego przez Jędrzejową, w którym ona miała mieszkanie na strychu i loszek na owoce.