Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziadunio.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbywał najpoważniejsze kwestye, a jeśli mu się żywsze słowo wyrwało było, jak sztylet zimne i przeszywające.
Dzień ten na śniadaniu, polowaniu, obiedzie spędzony w Zarębiu u pana Stanisława, był stanowczym dla Justyny. Powiedziała sobie — ten lub żaden... pokochała go wprzódy głową i wyobraźnią niż sercem, a ze wszystkich miłości... namiętność którą fantazya rodzi jest może najniebezpieczniejszą.
Nie trwa ona długo, ale łamie zapory... dla odczarowania.
Apollo ów kaliski mając już zapewne usnuty projekcik, był dla pań nadskakująco grzecznym, dla Dziadka pełnym najgłębszego poszanowania, dla wszystkich zaś najlepszym koleżką.... szło mu o to widocznie aby się podobać. Popisywał się z całym jaskrawym zasobem nałykanych po świecie dowcipów... szczególniej zwracając się ku Dziaduniowi, którego nadaremnie usiłował odgadnąć, aby w jego ton zagrać, ale Dziadek był zimny, ostrożny, milczący.
Nareszcie nadszedł wieczór i goście się porozjeżdżali, Dziadek i pan Stanisław odetchnęli... towarzystwo zostało pod czarem i urokiem bohatera... Pociechą dla Dziada było, że go więcej nie zobaczy.