Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzeba, myślał sobie w duchu, udawać cóś większego niż zazwyczaj, ten kto wydaje wieczory ma prawo trochę wysoko głowę nosić. Ale — ale, nuż się tém goście obrażą, myślał znowu. O nie! nie obrażą się, owszem będą kontenci, że od takiego wysokiego i bogatego jak ja człowieka, mają honor bydź zaproszeni na wieczór. Nuże nastrójmy dobrą minę, już idą. Co za gałgan z tego oficera; rozmawia z panną Benigną! z moją kochanką! bo zdaje mi się, że ją kocham. Tak! kocham! serdecznie ją lubię. Jej