Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa a dwa cztery.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nął Mączka wstając z krzesła i posuwając się ku umykającemu z wzniesioną laską — jak śmiesz mi to zadawać.
— I nie — ja nie zadaje — drzący od strachu wybąknął Talarko, chowaj Boże ja nie zadaję!
— A któż? krzyknął głośniej jeszcze Mączka, szukając oczyma drugiego i ciągle z podniesioną postępując laską.
Gdybyśmy żyli w czasach, w których wierzono w czarodziejstwa, łatwobyśmy wyznali, że laska piekarza, była zaczarowaną; zaledwie bo-