Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żelazo dopóki było gorące, i zatrzymawszy się na żądanie Szambelana u nich, dwa razy jeszcze pod różnemi pozorami jeździł do Okułowiczów.
Niecierpliwy wyrwać się w świat jakimkolwiekbądź kosztem, Rajmund gotów już był żenić się z Różyczką, którą spodziewał się wykształcić na taką towarzyszkę, jakiej mu było potrzeba.
Z jego strony nie było już trudności żadnej: krzywiła się tylko pani Okułowiczowa, a panna Róża po swojemu pojmując przyszłość, nie życzyła sobie być żoną jakiegoś tam plenipotenta lub urzędnika, aspirując do wsi, dworu i obywatelstwa wiejskiego. Miała jakieś domysły co do swojego pochodzenia, które popierała czuła opieka Szambelana, i Rajmund wydawał się jej za małą figurą by mógł sięgać po jej rękę.
Skromne położenie matki siedząej na kilku chłopkach, w małym dworku, także się jej nie podobało. Dziewczę miało głowę przewróconą.
Szambelan wprawdzie obiecywał wszystko to sprostować, lecz i ze strony matki Rajmund lękał się oporu także. Dla tego też nie chciał z nią nawet mówić o tém, dopókiby coś stanowczego u państwa Kaznaczejów nie postanowiono.
Szambelan, któremu szło o to wielce aby Różyczkę za mąż wydał, nalegał na panią Okułowiczową, nakoniec i pupilce swej oświadczył, iż wierzy w świetną przyszłość Rajmunda i radzi,