Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mój bracie — odparł, gdybym choć mógł być pewnym, iż tego Ottona wyrwę z rąk płochej kobiety! Przypuszczam, że jeszcze w czas przybędę, że da mi mówić i prosić: czém są słowa biednego nauczyciela przeciwko namiętności młodej?
W dwóch życia godzinach najstraszniejsze, najgwałtowniejsze są prądy krwi i fantazyi — w pierwszych i ostatnich’! Choćbym mu do nóg padł błagając, czy on mnie posłucha??
— Według twojej teoryi obowiązków, z trochą szyderstwa odezwał się Rajmund — choćby się pewnym nie było skutku, próbować potrzeba zawsze.
Kwiryn spojrzał nań. Pokusa podróży chwytała go powoli za serce. Miał gotowy urlop, miał pasport, mógł uczniów powierzyć jednemu z młodszych profesorów, mógł wiosną odetchnąć na Południu, widzieć rękopisma w Ambrozyanie, może nieoszacowane skarby biblioteki Watykanu, Wirgiliusza z IV-go wieku.....
Rajmund z przenikliwością jakiej nabył obcując z ludźmi różnemi uczuł to, że brat chwiać się poczynał, a choć się pokusy nie domyślał, posądzał go, że osłabł i skorzystał z tego, aby naledz mocniej.
— Powinieneś jechać dla Ottona — rzekł, powinieneś.
— Nad siły nikt obowiązanym nie jest, odparł spokojniej Kwiryn. Gdybym się chciał pod-