Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Matka mu zamykała usta.... Pocieszało ją to że wydawał się jej istotnie swobodnym, szczęśliwym i jak dziecię lada się czém zabawiał, bodaj motylem i bańką mydlaną.
Dnia tego, wiosenném oddychając powietrzem Profesor siedział w oknie otwartém, nad Tacytem. Naówczas już pedantyzm niemiecki postawił był kwestyą owę niemal śmieszną, a do dziś dnia uczonych zaprzątającą: czy Poggio, który miał pierwszy znaleźć rękopism Tacyta w klasztorze Fuldeńskim, sam go nie podrobił?? Można sobie wystawić jak dla wielbiciela stylu i ducha wielkiego dziejopisa, wątpliwość co do autentyczności jego, musiała być drażniącą i niepokojącą!
Kwiryn nie szukając dowodów innych pochodzenia starożytnego roczników, zagłębiał się w nich samych, szukając w treści i języku przekonania, że słynny autor Facecyj nie mógł skomponować, sfałszować takiego dzieła! Zatapiał się w nim, podziwiając niesłychaną treściwość tego rzeźbionego w bronzie stylu, gdy od ulicy doszły go głosy dziwne, wśród których zdało mu się że swoje nazwisko kilkakroć powtórzone usłyszał. Pomimo że ulica owa piaszczysta była i ani bruku ni pomostu nie znała nigdy, zdawało mu się że powóz się zbliżył i stawał u wnijścia. W tym momencie jeden z najżwawszych studentów, Izydorek z głową ostrzyżoną nisko i włosami sterczącemi na niej jak szczecina, wpadł wołając.