Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dwa Bogi, dwie drogi.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Barweniszki, niegdyś siedziba bogatej i starej rodziny, które z licytacyi nabył pan Kellner, miały wszystko, co u nas pobyt na wsi uprzyjemnić może. Dawni panowie kochali to swoje gniazdo, widać to było po staraniu z jakiém je niegdyś zabudowywano, obsadzono, strojono. Pomiędzy ruiną familii co je posiadała, a kupnem przez Kellnera, majątek pono lat kilkanaście był w administracyi i podupadł wielce. Został zniszczony i zaniedbany, nie stracił jednak swej dawnej fizyognomii wspaniałej rezydencyi. Zostały mu staremi drzewami wysadzane aleje wiodące do dworu, mury otaczające dziedziniec i część ogrodu, ogród wielki staroświecki z kondygnacyami, tarasami, sadzawkami i świérkami dawniej kwadratowo ostrzyganemi; naostatek piętrowy dom, na fundamentach daleko obszerniejszego zamku odwiecznego wzniesiony, z lochami napół zamurowanemi. Byłoto coś nakształt starego klasztoru: na dole izby i izdebki sklepione, mury niezmiernie grube, na górze cokolwiek nowsze apartamenty, dosyć obszerne, ale smutne.
Jedyną pociechą było to, że dwór na pałac wyglądał, że miał pozór rezydencyi i słynął jako gniazdo stare. Dla państwa Kellnerów był on i niemiły i niewygodny, cudze pamiątki nie miały dla nich żadnej ceny....
— Staroświecczyzna! Rokoko! mawiał Kellner. Gdyby to tyle nie kosztowało, kazałbym