Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Swistka, ani nawet bibulastego powierzchownie i wewnętrznie Kuryera! Potrzeba czytania niewielka, najlepiéj się zaspokaja małą ilością romansów i powieści znajdujących się u Nekczyńskiego. Żyd tułacz, Marcin i Romanse Kocka z wyrobami Warszawskich tandetnych powieściarzy, są w najżywszym obiegu — Wizerunki społeczeństwa Warszawskiego, Rodin i tym podobne arcydzieła zjadają się tu ze smakiem. Biedna Litwo! biedna Litwo! ktoby to powiedział, że o siedémnaście mil od Druskienik, przed kilkudziesiąt laty niespełna, trysnęło światło, którego blaski jeszcze świecą na literaturze nowéj!!
Mimowolnie wpadam w kazanie, tak mi smutno w duszy. Wiem, że wielu niechętnych wytłómaczą sobie mój zły humor Bóg wie jakiemi powodami. Powiedzą, żem nie znalazł dla siebie, sobie tego, czego tu szukałem; dość sympatji, dość uczucia. Nie! nie! wolałbym znaleść samych nieprzyjaciół, wolałbym aby mnie kamieniami z nadniemnowych brzegów zarzucono, bylebym tu znalazł życie umysłowe. Tego tu niéma. Na seciny ludzi ledwie kilku żyje, reszta używa.
Przejdźmy teraz do pojedyńczych typów tutej-