Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jadą do Warszawy sprawić sobie gardérobę, nim się odważą pokazać u wód? Na co ten przepych w strojach, powozach, a do tego tak niesmaczny i niezręczny? Gdy na Wołyniu naprzykład lada szlachcic, ustroić się chcąc, potrafi tego dokazać ze smakiem i wyborem; tu nie wiem czemu, nawet panowie, do których niezaprzeczenie departament Mody należy, wcale niezgrabnie zagraniczne stroje przyswajają.
Nie widziałem jednego ubioru i ekwipażu, któryby nie grzeszył pretensyą i zbytkiem niesmacznych błyskotek, niegodzących się z sobą?
Jakkolwiekbądź, dobrze to, że się bawią młodzi, że skaczą, że się weselą — ich to wiek po temu, a młodość nie wraca; ale ciż młodzi we własnym interesie powinniby wyrzec się zbytecznych ubiorów i przybrać właściwą miejscu swobodną powierzchowność. Ułatwiałoby to zabawę, zmniejszało wydatki i dozwalało tém samém bawić się dłużéj i taniéj.
Gdy gdzieindziéj także, wszystkie społeczeństwa klassy, chętnie przynajmniéj u wód łączą się, amalgamują i przestają wyróżniać, zlewając się w jedną wesołą całość; tu znajdujemy jeszcze z po-