Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Druskieniki.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomódlmy się za umarłego i jedźmy daléj. — Tu już aż do Grodna, nie wyjmując Indury, nic nie uderza oczu i nie mówi do myśli. Aż nareszcie wspanialsze zdala niż zblizka, nad brzegiem Niemna rozwinięte z wieżami swych kościołów i cerkwi, dachami swych upadłych zamczysk i wstęgą niebieską rzeki, zjawia się stare Grodno.
Witaj piękna Garteno! A! jakże ci tu do twarzy, patrzącéj w stare wody Niemna, zamyślonéj u brzegu spadzistego! Na tym brzegu, na tych murach ile wspomnień poczepiały się jak gniazda jaskółcze! Ile wspomnień począwszy od chmurnéj przeszłości, w któréj ginie twój początek, do ostatnich Sejmów i Tyzenhauzowskich zakładów!
Historja Grodna, któréj tu szczegółowie dać nie możemy, jest jedną z najbardziéj zajmujących, jak widok miejsca samego, jednym z najpiękniejszych w Litwie. Szanowny M. Kulesza, którego obrazek cerkwi na Kołoży i widok zamczyska tak doskonale odtwarza charakter pejsażowi temu właściwy, wiele tu jeszcze znajdzie przedmiotów do tych miluchnych krajobrazów, które mu późniéj daleko pewnie większą sławę, niż dziś zdołały, uczynią.
Dość przebiedz myślą historyą litewską, ażeby