Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

37
DOLA I NIEDOLA.

chodem pociągnął ukryć się w swym alkierzyku, gdzie wielkim przeżegnawszy się krzyżem, chodzić począł i myśleć: jak ono to będzie?
Gdy pani Anna powiedziała Baltazarowi o pomyśle Jermaszki, zdziwił się z razu niezmiernie. Stary żołnierz nigdy się na téj cichéj, niepozornéj postaci człowieka poznać nie mógł: poczuł dopiero, że się omylił, posądzając go nietylko o brak głowy, ale i o zakrzepłe serce.
— A! bratowa moja kochana! — wykrzyknął — toć złoty człowiek! Jeżeli w nim nie gra także ambicya wykierowania się na kamerdynera, co przy jego powierzchowności świetnąby było nadzieją, jeżeli to z serca czyni, to zacny człowiek! Dobrze żeby tam przy nim stał, a przypomniał mu czasami stare dzieje i obowiązki; jeżeli mu po prostu i po wiejsku czasem prawdę wyjąka, któréj tam od dworaków nie usłyszy, nie od rzeczy też będzie.
Pogroziła pani Krzysztofowa bratu łagodnie.
— Mój panie bracie — rzekła — wy tak zawsze skłonni jesteście człowieka sądzić z pozoru. Ja Jermaszkę znam od dziecka, bo się wychowało u nas we dworze: rzadki to człowiek, i jak własne nasze dziecię przywiązany, oddany nam całą duszą. Jeśli on idzie tam, to z serca, wie, że go śmiechy tylko i upokorzenia czekają za jego niezdarność, a nie żadne świetne losy. Idzie dla tego, żeby się Adasiem zaopiekować po swojemu.
— No! to niech w Imię Boże idzie! rzekł pan Baltazar. Mnie tylko żal, żem go pokrzywdził w myśli i posądził niesprawiedliwie... Dobry też pretekst jest, bo czas dawno, aby pan Adam dowiedział się o swéj żałobie, o któréj może i nie wie.