Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

328
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Krystyna, któréj wiejska rezydencya o mil tylko dziesięć od Brześcia oddalona była, zbliżyła się podobno do miasta skrycie, w zamiarze czuwania nad swą ofiarą, aby się jéj z rąk nie wyśliznęła. Tak przynajmniéj w mieście rozpowiadano.
Gdy pana Adama wywieziono z Wólki pod silną strażą, pan Baltazar odmłodzony niebezpieczeństwem krewnego, ruszył konno do Kodnia za pogrzebowym orszakiem. W sąsiedztwie nieboszczyk Krzysztof i jego rodzina między szlachtą mir mieli wielki, poważano stolnikowicza, kochano Baltazara, ceniono poczciwego Kaspra, użalano się nad losem pana Adama nieznając go. Dzieje nieszczęśliwéj rodziny jeszcze bardziéj ku niéj serca wszystkich skłaniały. Wiedziano, że Adam był prześladowany przez możną familię, a serca szlacheckie oburzały się przeciwko przemocy gniotącéj bezbronnego człowieka. Nie pierwszy to był przykład podobny.
Pogrzeb pani Krzysztofowéj, z powodu wypadku, który go poprzedził, stał się zjazdem burzliwym i naradą w obronie Adama, więcéj niż pobożnym obrzędem. Ciało nieszczęśliwéj matki na katafalku, zimny ten trup przemawiał wymownie za synem, broniąc jeszcze dziecka swojego. Gdy w czasie nabożeństwa w kościele, ksiądz Innocenty, przyjaciel dawny domu państwa Krzystofowstwa, wziąwszy assumpt ze świeżego wydarzenia przemówił do obecnych i gwałtownie wystąpił przeciwko magnatom uciskającym biedniejszych, prześladowaniom i przemocy tych, co się panami bracią zowiąc, w istocie panami tylko być chcieli, — wszystkie piersi zawrzały i dłonie zadrgały. Wychodząc z kościoła, postanowili już przytomni nie dopuścić gwałtu, użyć środków, ażeby mu zapobiedz. Szło nie