Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

299
DOLA I NIEDOLA.

kasztelanem, starostą — a nie jakimś tam odartym włóczęgą.
I uśmiechnęła się tryumfująco, poglądając po twarzach przytomnych, gdy p. Baltazar stał blady i trząsł się. Jermaszka ukryty za drzwiami ręce łamał. Sam Adam, spuściwszy głowę na piersi, stał jak posąg, skamieniały.
— Panie Baltazarze! odezwała się po chwili pani Krzysztofowa: proszę wziąć tam tego jegomości na folwark, dać mu wygodę, wspomódz, ale niechże mi nie śmie na mocy tego, żem dawno syna nie widziała, brać na siebie jego roli, bo za przybyciem ś. p. mojego męża i pana Adama, może być srodze za to ukarany — i wart! o wart! Proszę, co za zuchwalstwo! to nie do wiary... czego to się ludzie dopuszczają!
Przytomnym słów brakło. Pani Krzysztofowa zdawała się chłodna, zimna, rozważna, patrzała w oczy synowi, ruszała ramionami, śmiała się, a w końcu wskazała mu drzwi dosyć rozkazująco. On nie miał siły się ruszyć... Baltazar i Jermaszka, bojąc się rozdraźnienia biednéj wdowy, wzięli go za ręce i wywiedli.
Krzysztofowa dopiero teraz gdy wszedł, postrzegła Jermaszkę, i natychmiast go poznała.
— A ty tu co robisz? zapytała.
Ten milcząc, padł jéj do nóg, i wskazał na syna.
— No! no! dosyć tych tam głupich żartów! odparła. Toście sobie widzę ułożyli mnie starą chcieć zwodzić; ale mówię wam, jak nieboszczyk powróci z Adamem, dadzą wam za to! Ale żebyś też i ty, mój Jermaszko, do takich spisków należał! Patrzajże sam — dodała — gdzie tu jakie najmniejsze podobieństwo do Adama, do mojego ślicznego chłopaka, do