Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/281

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

273
DOLA I NIEDOLA.

Wiele miała zmartwień z tego powodu, straciła dużo świeżości, — nie wyrzekła się wszakże projektu zamążpójścia, a właśnie stał na przeszkodzie znikły małżonek, którego potrzeba było koniecznie odszukać, bo bez niego lub dowodów jego śmierci rozwód był niepodobieństwem.
Kasztelanowa zostawała w tém jakiémś wątpliwém położeniu ni wdowy, ni rozwódki, ni mężatki. To szczególniéj skłaniało ją do zarządzenia pilnych poszukiwań męża, których podejmował się p. Floryan, i dla tego on pani Krystynie towarzyszył. Młody chłopak zawsze mocno zakochany w cioci, która wyśmienicie mogłaby była być jego matką, pędził za nią; miał w niéj ideał pierwszéj wcale nie platonicznéj miłości, i ofiarował się na usługi w wiejskiém zaciszu, pod pozorem odwiedzenia dalszéj rodziny.
Pani kasztelanowa jechała ani smutna, ani wesoła. Draźniło ją nieznośne położenie i nienasycona jeszcze zemsta; ale z pogodą na twarzy godziła się z nieodzownemi ciężarami żywota, i nie straciła ani apetytu, ani snu dla tych fraszek.
Gdy w królewskiéj komnacie zastawiono śniadanie, przezedrzwi owe w alkierzu, wśród ciszy i mroku odgrywała się inna wcale scena tegoż samego dramatu.
W ubogiéj izdebce, któréj całym sprzętem były: stół, tapczan i ława, z oknem na wpół okiennicą przymkniętém, szare tylko światło dnia niepogodnego przepuszczającém, na tapczanie sianem i płaszczem narzuconym, leżał człowiek chory z głową w górę zwróconą, z otwartemi, gorączką spalonemi ustami. Na kominku palił się maleńki ogieniek, przy którym sługa siedząc w kuczki coś z wielką troskliwością w gar-