Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

259
DOLA I NIEDOLA.

wi, bo go nieraz woziła. Zobaczywszy powóz, konie i ludzi swéj żony, zadrżał i rzucił się naprzód.
W środku, wyświeżony, z kapelusikiem pod pachą, siedział sam jeden Francuz, uśmiechnięty, z miną zwycięzką, widocznie rad z siebie, zdając się marzyć o przyszłych powodzeniach... Poglądał w stronę zamkową kręcąc wąsika, gdy nagle świsnęło mu coś żartko koło ucha; wstrząsnął głową, a wtém drugi strzał dał się słyszeć, i kula czerwoną plamę zostawując na czole, na miejscu go ubiła... Padł krwią oblewając powóz, głową na przednie szyby, które roztrzaskał...
Strzał Adama był trafny, przebił czaszkę i uwiązł w mózgu... Śmierć jak piorun szybka przerwała różowe marzenia.
Wielka kupa ludzi otoczyła powóz, który konie spłoszone unosiły aż na plac Zamkowy. Tymczasem zabójca niepostrzeżony wymknął się, i gdy marszałkowska straż i pachołkowie nadbiegli, już nie było nikogo w bramie. Domyślano się łatwo sprawcy... otoczono mieszkanie, ale tam nie było go od wieczoru, i nikt o nim nie wiedział.
Jermaszka znikł także.
Na pokojach królewskich z trwogą rozpowiadano sobie na ucho o wypadku. Strzał pod bokiem króla, tak blizko zamku, był zbrodnią, która bezkarnie ujść nie mogła.