Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




Na pokojach Krystyny tego wieczoru właśnie było świetne zgromadzenie, zawsze z powodu przybycia dostojnego gościa hrabiego de St.-Géron. Wszystko co miał dwór i miasto najokazalszego, najświetniejszego, zebrało się na kolacyę do kasztelanowéj. Kolacye były naówczas bardzo w modzie we Francyi i w Polsce.
Pani domu od dni kilku wyglądała jak odrodzona, jaśniała znowu młodością, wdziękami, dowcipem i umysłem, dla którego najpoważniejsze kwestye nie były niedostępnemi. Podziwiano ją i szeptano sobie, że z temi darami łatwo potrafi sobie męża utraconego zastąpić kim zapragnie. Było już nawet kilku wzdychających, ale dawny ulubieniec jako przybylec z pewnemi prawami pozyskanemi do serca bogini, wszystkich teraz wyprzedził i odsunął. Pierwszeństwo, które mu dawano, było widoczne. Zazdrośni wzdychali, patrząc na piękną Krzysię, która tak się zdawała spokojną i wesołą, jakby wąż zemsty nie opasywał i nie gryzł jéj piersi. A w téj saméj chwili uśmiechając się do gości i kochanka, myślała tylko o zemście; jéj