Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

143
DOLA I NIEDOLA.

Nie jest to rzecz bezprzykładna: są bardzo godni ludzie, którzy nieinaczéj czynią.
— Ale ja przecię jestem dobrze ze wszystkimi?
— Nie dosyć: trzeba być dobrze ze swymi, a bardzo dobrze z innymi... jąkał się pan Floryan. Ale pocóż o tém wszyscy wiedzieć mają? Trzeba bywać i tam głośno, i gdzieindziéj po cichu; a protekcya posłów i mocarstw zagranicznych... to rzecz jest potężna.
Pan Adam się zachmurzył.
— Wolałbym, rzekł, przejść otwarcie do królewskich....
— Otwarcie, to się na nic nie zdało, odparł Maluta. Co pan im przynosisz? nic nad jedną osobę więcéj, a oni tam figur mają dosyć. Tymczasem skrycie działając, jesteś pan drogi.
— Więc po prostu radzisz mi zdradę?
— A! co za słówko szkaradne! miły kasztelanie! obruszył się Maluta. Co za słówko grubiańskie! Nie godzi się tak surowo obchodzić z przyjacielem. Zdradę? zdrada jest wcale czém inném: toż to jest manewr polityczny, dozwolony, przyjęty... Polityka, widzi pan, nie znosi ciasnych prawideł zwykłéj moralności; ona ma swą księgę praw, w któréj stoi: „Patrz gdzie ci lepiéj!“
Pan Adam już nic nie odpowiedział.
— Wszyscy biorą pensye — rzekł Floryan powoli — dla czegożbyś pan jéj brać nie miał? Hetman, wojewoda, ten, ów... są dobrze płatni; król JMość nawet nie gardzi tym sukursem... takie czasy... Beatus qui tenet....
— A sprawy kraju?..
— E! rzekł mały szatanek: to rzecz, która od ludzi nie zależy. Napróżno pochlebiają sobie, że oni