Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

129
DOLA I NIEDOLA.

nie wie... Pytała ciekawie, czy co zaszło? Zdawała się zupełnie obcą wypadkom.
Dnia tego pani Adamowa nie przyjmowała u siebie, ale karetę jéj widziano uwijającą się po mieście. Rozeszła się pod wieczór pogłoska, że parę osób spotkało ją i mówiło z nią nawet, ale nie śmiejąc dotknąć draźliwego przedmiotu; wyczytały tylko z jéj twarzy ślady przecierpianego bolu, ukrytego gniewu i jakiegoś silnego, odważnego postanowienia.
Tajemnica pozostawała niezbadaną tajemnicą. Kasztelana nie było w mieście. Dopytywania u ludzi saméj pani do żadnych nie doprowadzały wniosków, prócz tego, że się coś kryło w ich nienaturalném milczeniu upartém. Nie dawali się nawet upoić, aby z nich cokolwiek nie wyciągnięto.
W takich razach, gdy najmniejsza pomroka okrywa jaką sprawę, ciekawość bywa zwykle jeszcze silniéj draźniona, przeszkody ją zaostrzają, zachęcając do przełamania; brukowi plotkarze mają sobie za punkt honoru rozjaśnić upartą zagadkę. Sława tego co pierwszy potrafi rozbić mroki, wynagradza sowicie jego pracę. Jest to kilkodniowy tryumf: szczęśliwy zdobywca wieści jest lwem salonów na dni kilka, wszyscy z ust jego pragną posłyszeć opowiadanie, następują zaprosiny, grzeczności, i często jeden taki krok szczęśliwy stawi człowieka w tym świecie na poważnym stopniu... Kilku zapaśników stanęło do tego boju z ciemnością, a wszyscy rozbili się o głuche milczenie, o zapory nieprzezwyciężone, o jakiś żelazny opór zapowiadający, że to, co tak starannie zamknięto, musi być bardzo szacowne.
Rozdraźnienie rosło co chwila, gdy naostatek powrot pana Adama do stolicy dostarczył chciwym