Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

79
DOLA I NIEDOLA.

ani się waszém sercem pocieszyć potrafię. Przybyłem do was, do najbliższych krewnych, po dobrą radę, ze skargą serdeczną.... bo mnie wielkie spotkało nieszczęście...
Pan Kasper pobladł i ręce opuścił.
— Na Boga, i cóż wam się stało?
Spojrzał na Baltazara, który tylko wąsa kręcił, ale nic nie mówił.
— Ale cicho! cicho! bo nie chcę, aby o tém świat wiedział, dodał Krzysztof. Nasza to sprawa domowa, odwieczna... daléj się ciągnie co się przed wieki poczęło. Poszléjcie po Melchiora, pójdziemy gdzie do lamusu z wami, by wasze jejmoście nam nie przeszkadzały: mamy z sobą wiele do pomówienia.
— Héj! zakrzyknął natychmiast Kasper na chłopca, który boso szedł przez dziedziniec, trzymając uzdeczkę w ręku: — jak stoisz, siadaj mi natychmiast na bułaną, i jedź co żywo do dworu pod Choiną, a proś mi pana Melchiora, by się pilno stawił. Powiesz mu tylko, że jest pan brat z Wólki Brzozowéj: rozumiesz?
— A no! rozumiem, jakżeby nie! odparł chłopak: powiem, żeby pan Melchior co tchu siadał na bułaną i ruszał do Wólki Brzozowéj.
— A kroćset dyabłów! zawołał podnosząc już pięść pan Kasper. Oto głupi! czyżem mu nie powiedział wyraźnie, jak łopatą?
Chłopak ze strachu cofnął się na krok, aby nie oberwać, a Baltazar potrząsł głową:
— To się na nic nie zdało, przez posły wilk nie tyje: dawaj mi bułaną, sam oklep pojadę.
Na poparcie rozkazu dostało się chłopcu w kark; potoczył się jak piłka.