Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

42
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

oczyma swemi, pomruczał coś, potém zaczął poglądać w chmury i milczał ruszając językiem w zamkniętych ustach, co nie bardzo dobry humor zwykło było oznaczać.
Piękna pani była mocno zamyślona. Idąc pieszo do gospody, zbliżyła się do męża i ujęła go pod rękę nieśmiało.
— Wiesz mon cher, jaka mi myśl przychodzi z powodu tego chłopaka?... Gdybyśmy go wzięli na wychowanie? Dla ciebie byłoby to, nie wątpię, miłe zajęcie... z oczu mu patrzy żywa intelligencya... Nie mamy dotąd dzieci... jest zawsze jakimś tam twoim krewnym. Byłoby ci przyjemnie pchnąć go w świat, co przy naszych stosunkach bardzo łatwo... Zresztą, gdyby się chłopiec nie udał, zawsze go możemy oddać rodzicom.
— Hm! — kiwając głową rzekł kasztelan ciągle roztargniony, patrząc w drugą stronę na bijące się dwa koguty na śmiecisku, — no tak... ale rodzice jego?
— O! ci się pewnie o powierzenie nam dziecka targować nie będą...
— Tak... przypuściwszy... alećby ro kosztowało...
— Co to dla nas znaczy, mon cher? tyle i tak tracimy! Jabym to wzięła na siebie — dodała cicho, — chłopak pewnoby na siebie oczy zwrócił, miałbyś honor z tego dobrego uczynku i przyjemność własną...
— Ha! ha! to sobie próbuj! to sobie próbuj — rzekł czerwony jegomość, rzucając ręką jakby dla pozbycia się żony — ja się nigdy nie sprzeciwiam... Sama się już tém chyba zajmiesz, bo ja, jak widzisz, czasu nie mam.
— Zobaczysz, jak nim pokierujemy! Ty mi poradzisz! — żywo podchwyciła pani — zobaczysz zrobimy z niego lalkę... że nam jéj pozazdroszczą.