z sobą otwarcie i szczerze. Ludzie nie wiedzieć co plotą, pytają mnie, sądzą, żem lepiéj uwiadomiona niż jestem w istocie; ja nic im odpowiedzieć nie umiem, chcąc stanąć w twojéj obronie... Mów mi, jakeście się rozstali z Adamem?
— Jak? bardzo prosto — odparła rumieniąc się Julia. W Paryżu powierzyłam nad nim opiekę dobréj przyjaciołce, która mi go zbałamuciła... Pokochał ją czy nie, ale uwiedziony, ożenił się.
— A ty? spytała de Rive, wpatrując się w nią bacznie.
— A ja, — rzekła prawie wesoło, ale z wysiłkiem Julia — cóż? ja sobie zostałam na boku starą opuszczoną Aryadną. Cóż chcesz? zdaje mi się, że mam już parę siwych włosów: los ten spotkać mnie musiał! Krzysia się farbuje, dłużéj potrafi być młodą, ja nie; nie mówmy o tém.
— Owszem, droga moja, mówmy o tém — przerwała pani de Rive — mówmy. Ja widzę, żeś ty ostygła, i bezpiecznie już téj rany dotknąć możesz.
— Ja! o! zupełnie! odparła z udanym chłodem i przymuszonym śmiechem, który zwiódł nawet przebiegłą kobietę.
— Więc dla tego, żeby światu odebrać pastwę, powiedz mi — dodała Francuzka — czy nie należałoby wam zbliżyć się, tobie i téj biednéj hrabinie?
— Biednéj? cóż się jéj stało? spytała Julia.
— O! nie mówmy na teraz o niéj — z pewnym rodzajem wzgardy odegranéj dość zręcznie odparła przyjaciołka. Jest biedną, bo... ty mnie rozumiesz... nie jest czystą i spokojną na sumieniu, mówiła de Rive. To rzecz fatygująca, spotykać się, stronić od siebie, nie mówić,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/378
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
370
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.