Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

351
DOLA I NIEDOLA.

Po krótkim urwanym wykrzyku nastąpiła cisza śmiertelna. Julia pochwyciła za rękę Adama, i nakazująco chciała pociągnąć go z sobą, ale młody człowiek oparł się jéj gwałtownie, i wyrwał.
Oprzytomniawszy nagle, ostygły, zdobył się na siłę niespodzianą. Piękna Krystyna płakała z gniewu.
Julia jeszcze słowa na ustach znaleźć nie mogła, nareszcie jak wybuch wulkanu wyrwało się jéj z piersi:
— Precz żmijo! precz! nie kalaj mi domu!...
— Julio! na Boga! posłuchaj! zawołała Krystyna składając ręce — opamiętaj się, szalona!
— Tak! jam szalona... tyś podła!
— A jeżeli ja go kocham także?... krzyknęła zrywając się oparzona tym drugim policzkiem kobieta; a jeśli on mnie, nie ciebie kocha?
— Ty! kochasz! tybyś mogła kochać! szydersko, dziko zaśmiała się Julia.
— Julio! milcz! przerwała Krystyna blednąc: obie mamy zbyt wiele rachunków z przeszłością, po cóżbyśmy ją wyzywać miały?... Milcz! ja go kocham, on jest i będzie moim...
Adam milczał. Julia zwróciła się ku niemu.
— To mój narzeczony — dodała Krystyna — jest moim mężem, albo nim będzie jutro... Dałam mu rękę, ty nie możesz być jego żoną!
Na te słowa biedna kobieta, jak piorunem rażona, uczuła, że się jéj zawróciło w głowie. Błysk przeleciał po niéj i padła na krzesło rozpłakana, nieprzytomna; wszystka wściekłość i energia ją opuściły.
— O Boże mój! — zawołała — matkę i ojca dla mnie, a mnie poświęcił dla téj kobiety... Nie! nie! to być nie może! Mów Adamie... mów, ulituj się!
I zsunęła się przed nim na ziemię, uklękła w po-