Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część I.djvu/330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

322
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Ha! gdzie dosięgnąć mogę! Dla szlachcica polskiego szeroko otwarte jest pole — rzekł z dumą. Wiśniowiecki nie miał powozu własnego, gdy go na króla wybrano.
— Dziecko! cóż ci się śni!
— Wszystko!! to, do czego tylko po szczeblach dojść można, rozpychając ludzi, gniotąc tych, co nie ustępują... Nie czas się cofać: dałem życie za to i pójdę!
Matka zadrżała, ale ją ten zimny upór szaleńca pochwycił, obłąkał: widziała w nim jakąś wielkość, coś heroicznego.
— Więc nie zmiękczać mi powinnaś serce — dodał Adam, — ale je okuć żelazem, aby nic nie czuło, aby go nic zranić nie mogło.
— O! dziecię moje! nie takiéj ja wielkości chciałam dla ciebie, ale wyjednanéj pracą, zyskanéj zasługą i trudem powolnym, i cnotą wielką.
— Cnotą zdobywa się królestwo niebieskie — odparł Adam z lekkością filozofa XVIII w.; — pracą zyskuje się to, że z niéj drudzy potém korzystają; trudem powolnym idzie się do rąk namulonych: — ja muszę iść i dojść szybko.
— Jak to? jakimże sposobem? Zaprzedając się chyba?
— Tak jak za pogańskich czasów zaprzedawano się w niewolę, aby okupić złotem zdobytém dług — ja się może zaprzedam, abym się wyniósł... Ale nie bój się matko, nikt mnie nie kupi całego: znam ich i nie dam się nikomu.
Uśmiechnął się dumnie i dziko. Biedna kobieta drżała, nie rozumiejąc dobrze tych wyrazów.
— Dość, dodał Adam, nie powiem ci więcéj: tybyś